SZCZĘŚCIE MOJE ...

poniedziałek, 29 listopada 2010

zaległości

Witamy!
Zima za oknem, mróz szczypie w policzki, aż się nie chce nosa za drzwi wystawiać...chciało by się tak słoneczka odrobinę, oj chciało.

W Skubankowym domku nie mieliśmy ostatnio czasu na nudę, działaliśmy pełną parą, na pełnych obrotach.
Katar i kaszel jak były tak są, raz mocniejsze raz lżejsze, ale po głębszych oględzinach dzieci w przedszkolu, doszłam do wniosku, że to raczej norma. Wszystkie, albo znaczna większość są lekko podziębione, więc nic raczej nie da to moje chuchanie, skakanie nad Kubą, bo jak już uda mi się go podleczyć, wyleczyć to zaraz znowu coś od kogoś łapie i tak w koło... po prostu cierpliwie czekam do lata, wtedy jakoś nie ma żadnych problemów.
Szybciutko postaram się pokazać, co udało się zrobić w minionym tygodniu. Na dzisiaj też mamy napięty grafik, dlatego notka taka tyci tyci króciuteńka.
Zostawiam Was z pozdrowieniami oczywiście! Buźka na nowy tydzień dla Wszystkich!!

KRAKERSIKOWE KANAPECZKI:


PŁATKI KUKURYDZIANE CZEKOLADĄ OBLANE



TELEFONICZNA KANAPKA...



MIAŁY BYĆ MIKOŁAJE, WYSZŁY DZIADY...


poniedziałek, 22 listopada 2010

króciutko

No i mamy nowy tydzień... troszkę się zapuściłam ostatnio i na nic czasu nie starcza. Pogubiłam się w tym wszystkim, przyznam się szczerze, nie chcę żeby blog stał się miejscem do wylewania żalów i smutków, bo nie takie miałam zamierzenia, tak więc dzisiaj będzie króciutko. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, bo tak dalej być nie może, zwariuję pewnego pięknego dnia, po prostu odwiozą mnie w kaftanie bezpieczeństwa do jakiegoś czubkowa. Wypaliłam się na maxa, praca, w której jestem wypala mnie od środka, powoduje, że staję się maszyną wykonującą dzień w dzień te same czynności i to w tempie akordowym. Nie nadążam i już nie chcę nadążać. Po prostu nadszedł ten czas, tak myślę przynajmniej. czas zejść ze sceny.... hihi, nie no tak konkretnie -potrzebuję zmian i to szybko, więc muszę znaleźć zajęcie, które choćby częściowo sprawi, że zacznę znowu spokojnie oddychać, żyć normalnym tempem, nie na wariackich papierach...
Dobra, dobra miało być o Kubie itd, itp.... a ja nic tylko beczę i beczę jak ta koza, ok, czas otrzeć łzy, głowę unieść wysoko i już nie marzyć tylko działać, życzcie mi powodzenia i trzymajcie kciuki, bo sami pewnie wiecie jak zionie pustką na rynku pracy i w miarę logicznych ogłoszeń niestety brak, ale mam nadzieję, bo tą zawsze warto mieć...

Co do spraw w Skubankowie, to jak już wspomniałam zapuściliśmy się nieco. Kuba poszedł w katar i kaszel, matka w lenistwo i nic nierobienie..... ale tak całkiem serio to coś tam robiliśmy, tylko fotek brak. Z tego, co udało się pstryknąć mamy zaledwie.... Kubę jako dekoratora wnętrz, a konkretnie ścian:
było:

a tak jest:
cieplutko pozdrawiam i zdrówka życzę~!!

środa, 17 listopada 2010

poranna kawa

Dzień Dobry!
Korzystam z chwili wytchnienia, która już daje objawy, że się kończy.
Tydzień w pracy na drugą zmianę to po prostu masakra jakaś... atmosfera zwolnień z lekka opadła i całe szczęście, bo powiem Wam szczerze, że nie uśmiechało mi się akurat prawie przed świętami rozpoczynanie poszukiwań jakiegoś w miarę dochodowego zajęcia na przeżycie... bo o zdobyciu pracy marzeń to raczej pod koniec roku nawet ciężko marzyć...
Doszłam ostatnio do wniosku, że jestem okropnie nie zorganizowana, założenia mam zwykle pikne i kolorowe i takie dalekosiężne... a tu klops zazwyczaj wychodzi. Nie wiem naprawdę, jak tak zaglądam do Was to jedne idealne Panie domu, inne idealne matki, żony itd.... gotują, sprzątają, szydełkują, grają, tworzą takie cuda.... że aż dech zapiera. Jak Wy to robicie... proszę zdradźcie odrobinę sekretu... Dlaczego mi na nic nie starcza czasu, no nie całkiem na nic, ale nie potrafiłabym robić tylu rzeczy nie zaniedbując przy tym innych.... Generalnie większość swojego dnia staram się zagospodarować na czas spędzony z Kubą, a chciałabym umieć go podzielić na tyle możliwości... no chyba, że rozwiązanie mojego dylematu może jest banalnie proste, większość z Was nie pracuje zawodowo... a może się mylę i pewnie szukam usprawiedliwienia dla swojej niezgrabej nieumiejętności planowania.... sama nie wiem, uświadomcie mnie jak to się robi... oczywiście -dziękuję za wszystkie rady, na pewno się przydadzą, a może Wy też wszystko robicie  na tzw. wariata, macie porozkładane miliony projektów, które czekają na realizację.... a to co pokazujecie to tylko mały skrawek prawdziwych możliwości....
Dobra, dobra, bo coś za bardzo wciągnęło mnie to marudzenie.
Kuba powoli dochodzi do siebie, to znaczy katar został, kaszel poszedł do lasu czy gdzieś. Tak więc zakładam, ze w poniedziałek do przedszkola nadejdzie czas.
Kilka z czynności, które udało się zrealizować przedstawiam poniżej.
Na początek zajęcia pt.  tata uczy synka robienia ziemniaczkowych ludzików

portret taty za pewne... hihi


szczęśliwa kartofelkowa rodzinka

Kilka znalezionych w archiwum prac, najbardziej Kubie podobało się przyklejanie sznurka.. w tzw. pajęczynkę, do tego plastikowy pająk i jest zabawa.
a na koniec... smoczuś
Wygrzebaliśmy gdzieś w pamiątkowych skarbach z wczesnego dzieciństwa.. znienawidzony wtedy przez Kubę ...przedmiot, jakim był ów smoczek... jak widać teraz, zapałali do siebie gorącym uczuciem, co prawda prawie tylko na czasową długość wykonania fotki... bo zaraz potem smoczuś został odstawiony do lamusa, a konkretniej wrzucony w najdalszy kąt pod biurko... ale zdjęcie jest

POZDROWIENIA ZOSTAWIAMY!!

niedziela, 14 listopada 2010

hej ho hello...

Witam, po krótkiej przerwie.... tak. tak, między coś robieniem ogarnęła nas ostatnio mania na nic nie robienie... ale w końcu jesteśmy. To nie tak, że do końca próżnowaliśmy, ale jakoś tak za szybciutko ten tydzień minął. Spędziliśmy go w większym wymiarze czasowym na robieniu różnego rodzaju ćwiczeń matematyczno -literkowo -logiczno -rysunkowych itp... Kuba uczy się wycinać nożyczkami po wskazanym śladzie, idzie mu to narazie dość zygzakowato, ale po malutku a tylko patrzeć jak zostanie mistrzem w w/w dyscyplinie. Poza tym działaliśmy słoikowo, tzn. ponapełnialiśmy słoiczki wszystkim, co wpadło nam w łapki z szafek, słoiki odpowiednio ozdobione, są teraz naszą dekoracją kuchenną.


Spacerkowaliśmy troszkę, ale malutko -fotki z ubiegłego weekendu, gdyż Kuba teraz niestety chory.


Generalnie wkurza mnie to, bo w okresie takim, jaki mamy teraz, Kuba z regularnością tydzień do dwóch na m-c jest chory. Tzn. chory to za dużo powiedziane, lekko przesadzone, ale ta jego chwilowa niedyspozycja polega na posiadaniu wody lejącej się z nosa, która nie wydmuchiwana regularnie... wpada do gardełka, następnie z gardełka przemieszcza się na oskrzela i tak w koło. Jak tylko Pani doktor nas widzi w drzwiach swojego gabintu, mam wrażenie, że myśli sobie.... rany, znowu oni.... No, ale cóż, jutro znowu muszę wybrać się do przychodni po za pewne jakiś syrop. Wydaje mi się, że Kuba być może jest na coś uczulony, bo te jego dziwne objawy pojawiają się zawsze w porze ciepłych grzejników. więc zaczynam węszyć, że one mogą mieć coś z tym wspólnego... za sucho w pokoju lub coś w tym stylu, w razie czego powiesiłam takie nawilżacze z wodą na kaloryfer...wietrzę przed snem, by chociaż w jakimś stopniu zminimalizować zagrożenie. Czy ktoś z Was może przechodził ze swoim dzieckiem testy u alergologa??? Proszę o wymianę doświadczenia na ten temat, będę wdzięczna za wszelkie informacje.
Poza tym, chciałabym również poruszyć problem TV i komputera, a konkretnie -czasu, który pozwalacie spędzać przy tych zjadaczach wolnych chwil, swoim dzieciom. Ja zaczynam widzieć w tym poważny zaczątek zmartwień... bo Kuba z tego, co zauważam, nie umie się bez TV obejść, nawet kiedy coś robimy to przeważnie w tle słychać jakieś odgłosy bajek... staram się zastępować tv, bajkami lub piosenkami puszczanymi w radio, ale to i tak nie przeważa nad czasem, który Kuba spędza przed ekranem. Oczywiście starannie dobieram mu bajki, które może oglądać, ale i tam mam wrażenie, że jest tego za dużo. Jak na razie z komputerem nie mamy tego problemu, bo gra może łącznie godzinę na tydzień, woli pisać sobie literki lub ćwiczyć
przepisywanie wyrazów, więc chociaż to odpada. Proszę powiedzcie ile czasu Wasze dzieci spędzają przez TV?
Dobra, dobra, troszkę się rozgadałam, a konkretnie rozmarudziłam.... Ale to pewnie przez to, że ostatnio mam strasznie nerwową atmosferę w pracy, kto wie, może w piątek.... bo taka u nas tradycja, firma pożegna mnie i rozstania nadejdzie czas. Chodzą słuchy, a jak takie nerwy to wiecie sami, człowiek wyczulony niemal na wszystko, co dookoła niego... no to sobie pogadałam... Pozdrowienia i biegnę do Was popodglądać...

czwartek, 11 listopada 2010

zaległości pełne złośliwości ...

Witam, zacznę od tego, iż jestem niesamowicie dzisiaj wkurzona, myślę, że w ogóle nie powinnam tu dzisiaj zaglądać, ale pomyślałam, że się troszkę powyżalam, to może mi troszkę przejdzie. Otóż wyobraźcie sobie, iż ostatnio z uporem maniaka śledzę ogłoszenia w necie i nie tylko, dotyczące ofert pracy jako pomoc przedszkolna bądź animatorka zabaw na tzw. placach zabaw pod daszkiem.... i co rozgoryczenie moje i smutek mój z dnia na dzień pogłębia się do granic wytrzymałości. Wydaje mi się, że to, co się dzieje zakrawa na lekki obłęd, paranoję jakąś. Dla przykładu mamy więc ogłoszenie, że pewne przedszkole z Gdańska zatrudni panią do pomocy w przedszkolu -sprzątaczkę, myślę sobie to już coś, czytam dalej... przechodzę do wymagań -studentka V roku pedagogiki, znajomość j. angielskiego bdb, min. 2-letnie dośw. zawodowe w przedszkolu itp itd.... do sprzątania -jezu powariowali czy co???!!! Kolejne ogłoszenie, panią do obsługi dzieci na placu zabaw... wymagania:
- osoba po studiach pedagogicznych, najepiej wczesna edukacja i logopedia
- ukończony kurst Polskiego Stowarzyszenia Pedagogów i Animatorów Klanza
- znajomośc zasad zabaw fundalmentalnych
- znajomość techniki W. Scherborne
- znajomość technik Wygotskiego
- biegły angielski
- zdolności plastyczne, muzyczne itp itd

nie muszę chyba dodawać, że godziny pracy jakie proponują to 10-18, bądź 12-19,.... za... najniższą krajową na umowę zlecenie
JA PYTAM, KTO TU ZWARIOWAŁ ??? Ludzie, ja rozumiem, że bezpieczeństwo dzieci za wszelką cenę, że wiedza i umiejętności są bardzo ważne, ale te prawdziwe, te, które człowiek ma do zaoferowania tak od siebie, tak na prawdę, a nie z tytułem w dłoni. Myślałam, że czasy dyplomów, z którymi można wszystko, a w głowie pustka -minęły, ale widzę, że jestem w błędzie. Dlaczego nie chcą zatrudnić kogoś takiego jak ja, z pasją, z zamiłowaniem, ale bez papierka, bez doświadczenia, bktórego nikt mi nie chce pozwolić zdobyć.
Była u mojego Kuby w przedszkolu Pani, która kończyła pedagogikę i już na pierwszy rzut oka można było zobaczyć, że niesamowicie męczy ją ta praca, że dusi się przebywając z dziećmi.... po prawie pół roku odeszła... poszła pracować do biura, bo to ją kręciło. W sumie z jednej strony dobrze, że zdała sobie sprawę z tego dość szybko, ale z drugiej pokazuje to, że nie zawsze osoby z dyplomem pedagoga mają chęci i predyspozycje do pracy z maluchami... ale po co ja to wszystko piszę?
Świat jest jaki jest i ja tego niestety nie zmienię. Pozostaje mi nadal wierzyć, że kiedyś nadejdzie ten dzień....
Pozdrawiam i znikam zanim Wam udzieli się mój podły dzisiejszy nastrój.
Buziaczki zostawiam !!!

poniedziałek, 8 listopada 2010

nowy tydzień

Witamy Poniedziałkowo!!
Pogoda jaka jest -każdy widzi, szaro, buro i ponuro, ale nastroje w Skubankowej chatce pozytywne.
Weekend minął oczywiście zbyt szybko, no ale nie próżnowaliśmy.
Mama kino zaliczyła - Skrzydlate świnie, powien Wam, że film mi się nawet podobał, pewnie jakieś 15 lat temu byłby dla mnie nawet swojego rodzaju hitem, teraz jestem już troszkę starsza więc po prostu film zaliczam do dobrych, z tego gatunku. Generalnie można powiedzieć, że Polacy robią coraz lepsze filmy, idziemy do przodu nie ma co, w końcu.
Kuba w przedszkolu, wiem, że z jego punktu widzenia, są dni, że jest to dla niego okropne, że musi iść do swojego przedszkolnego świata, wolałby posiedzieć z mamą w domu, ale mimo wszystko ja się cieszę, że ma on ten swój świat. Przedszkole to coś bez czego małe dziecko nie powinno się raczej obejść, dużo daje, wspomaga rozwój i jestem pewna, że nawet najlepsza mama na świecie nie da swojemu dziecku takiej wiedzy i zabawy, jaką ma ono w przedszkolu. Więc mimo jego obolałej miny dzisiaj rano, jako wyrodna matka w jego oczach, zaprowadziłam go do Tuptusiowa... mam nadzieję, że mi wybaczył... jak zobaczył kolegów i koleżanki to może mu przeszło...?
A teraz do rzeczy, sobota minęła na kończeniu tematu, pt. dynia, bo niedługo ta nasza dyńka kurzem by się nakryła. Leżała sobie całkiem sama, zapomniana, no ale w końcu Kuba zmobilizował tatę do roboty i powstało im takie oto straszne coś.
 
 
Niedziela pt. makaronowo -ciasteczkowo. Najpierw przygotowaliśmy sobie ciasto na nasze ciasteczka, w czasie, gdy ciasto chłodziło się lodówce... bo tak nakazywał przepis, my zabraliśmy się do malowania makaronu... następnie, gdy makaron się suszył, my robiliśmy ciasteczka.... potem gdy ciasteczka się piekły, spokojnie mogliśmy nawlekać suchy już makaron na sznureczki. Przyznacie, że synchronizacja całkiem niezła....
I tak oto wyszły nam takie cuda, dziwy...

Kubie najbardziej podobało się wyjadanie lukru... mniam!
 
 
A teraz zmykam popodglądać, jak Wam minął weekend.. Pozdrowienia oczywiście zostawiam !!!!

piątek, 5 listopada 2010

PIĄTEK

Improwizacji ciąg dalszy.
Dzisiaj również bez Kuby cała ta notka... z jego udziałem oczywiście, ale temat wyciągnięty z domowego archiwum.

W głowie mojej pojawia się pytanie: dlaczego człowiek nie może robić tego, co lubi... praca praca praca.. brrrrrr, z jednej strony jej nie cierpię, z drugiej wiem, że pracować muszę... użalam się, wiem, troszkę późno zdałam sobie sprawę z tego, co najbardziej lubię robić, ale jak to mówią - lepiej późno niż wcale. Przynajmniej udało mi się odkryć pasję, głęboko schowaną i teraz małymi kroczkami, może coś uda się zdziałać, zmienić...

Dobra, dobra, odbiegam od tematu. Wracając do rzeczywistości, na początku przedstawię zabawę stempelkami zrobionymi z ziemniaków... banalne, ale jak cieszy... -zgapione z http://pomyskowo.blogspot.com/.....

potrzebne do wykonania:
-ziemniaki, które wytniemy w różne wzorki, które podpowie nam wyobraźnia
- farbki
- kartka
- paluszki, chętne to zabawy


Teraz czas na masę solną i malowane kamienie, z masy najprościej dla nas było zrobić serduszka, kamyki podpasowały kształtem 1. biedronka, 2. magiczne wzgórze Skubankowo... W tym przypadku potrzebne będą: masa solna -my robimy 1 szklanka soli,  1 szklanka mąki, ok. pół szklanki wody w celu wyrobienia masy.... następnie staramy się nadać masie jakieś kształty -w tym przypadku serducha, pieczemy jakieś pół godziny w piekarniku, potem jak figurki wystygną -malujemy farbami akrylowymi, do tego zadania nadają się również zwykłe plakatówki. Kamyki to prostsza sprawa, bo posiadanie ich nie stanowi problemu.... Kuba codziennie znosi całą masę w kieszeniach kurtki... a można z nich zrobić najróżniejsze cuda, malujemy farbami, naklejami gadżety i gotowe!



Na zakończenie zabawa w krainę smaków, a konkretnie w odkrywanie przez Kubę smaku cytryny... Zabawę można rozwijać bez ograniczeń, wystarczy, że zgromadzimy różne owoce, warzywa i inne rzeczy w słodko -kwaśno -gorzkim smaku, zakryjemy dziecku oczy, tak by nie widziało, co smakuje.. i do dzieła. Gwarantuję śmieszne miny, a do tego niezastąpione doświadczenie, które nabędzie dziecko. Taka edukacyjna zabawa, prosta do przeprowadzenia w każdym domu. Polecam!!!

Pozdrowienia dla zaglądających!!

czwartek, 4 listopada 2010

czwartkowo

Witajcie Kochaniiiii,

Dzisiaj będę improwizowała, gdyż praca wymaga ode mnie przyjścia na drugą zmianę 13-21, tak więc z synkiem moim nie zobaczę się pewnie już dzisiaj i jutro i w poniedziałek też nie.... smutek mnie z tego tytułu ogarnia ogromniasty, ale wiem, że nadrobimy te stracone chwile...
Dzisiaj będzie wspominkowo, dlatego, że z w/w powodu nie robimy nic na bieżąco, zostawiam Kubie miliony rzeczy do zrobienia, żeby nie odczuwał zbytnio tęsknoty za mamą... hihi, ale sobie dosładzam dzisiaj....

Postanowiłam, iż pokażę coś z naszego archiwum K.

Na początek grzybobranie, zabawa polega na przygotowaniu np. 20 sztuk grzybków -technika dowolna, my zastosowaliśmy kolorowy papier, który ozdobiliśmy tym, co nam akurat wpadło w łapki. Następnie na zmianę raz rodzic, raz dziecko chowa te 20 grzybków w różnych miejscach w domku, osoba zbierająca otrzymuje koszyczek lub pojemniczek i zbiera do ostatniego grzybka.... a osoba, która chowała może pomagać mówiąc np. ciepło-zimno.... /gwarantuję, że to super rozrywka, my przynajmniej świetnie się bawimy.


Chciałam się też pochwalić moim małym zdolnym synkiem, który to uwielbia bawić się w jubilera... lepimy z modeliny różne czasem mało kształtne korale, następnie Kuba cierpliwie nawleka je na sznureczki, gumeczki i inne takie, lubi też robić kolczyki, ma swój mały artystyczny zmysł projektowania... następnie takie własnoręcznie zrobione cudaki wręczamy babciom, które jak na nie przystało, są w niebowzięte !!!


Na koniec chcę wam pokazać jeszcze całą dyńkę, która to dzisiaj po południu zakończy swój żywot, bo zadaniem taty i Kuby na dzisiaj jest pozbawienie ją wnętrzności, które następnie spoczną sobie w placuszkach dyniowych -wg przepisu  http://mojewypieki.blox.pl/2007/10/Placuszki-z-dyni.html... mam nadzieję, że rodzinka uwieczni wykonanie zadania na fotkach, które będę mogła zaprezentować. /a na placuszki i soczek malinowy już Wszystkich zapraszamy !!!!!

wtorek, 2 listopada 2010

podsumowanie wolnych chwil

Witamy po dłuższej przerwie...
A działo się u nas całkiem nie mało...
Aż sama nie wiem co by tu najpierw, od czego tu zacząć?
Wyszperaliśmy w naszej szafie ze skarbami takie kółka od bindownicy i wtedy się zaczęło... układanie, przekładanie, granie, pstrykanie i inne takie dość przyjemne zajęcia. Okazało się, że super materiałem do zabawy są także zwykłe zakrętki od butelek, można z nich zrobić niestworzone rzeczy, jak układanie buziek, grę pt. pod którą zakrętką schowany jest przedmiot? i wiele wiele innych równie ciekawych.
Postanowiłam też w końcu zrobić swoją grę alfabetyczną, której zamiar wykonania już zdążył się pokryć grubą warstwą kurzu, no ale w końcu się udało... Do wykonania tej gry użyłam kolorowych kartek, które pocięłam na wymiar 5x5cm, obrazki wycięte z pokolorowanej już przez Kubę książeczki nakleiłam na kolorowe kartki, do tego potrzebne jeszcze litery alfabetu, my wykorzystaliśmy takie plastikowe z magnesem, mieliśmy także przygotowane piankowe w razie czego... no i zadaniem Kuby było dopasowanie litery do obrazka, na którą się zaczynał.... np. K jak konik itp, wstępnie zostawiłam pod obrazkami napisy, żeby było łatwiej, ale w późniejszym terminie napisy będą obcięte lub zamazane.... taka moja mała gra edukacyjna, Kuba zadowolony i szczęśliwy a to najważniejsze.
Wycinaliśmy dynię z papieru, kolorowaliśmy i stąd różne takie malunki na naszej tablicy. Poza tym udało nam się zmajstrować drzewo...prawie w całości wykonane z kartonu..., liście ze zwykłych kartek, wszystko pomalowane kredkami i przyklejone, na drzewku nawet serduszko.... miało być takie, co to amant wyciął dla swojej ukochanej....Poza tym malowaliśmy, przyklejaliśmy, lepiliśmy, spacerowaliśmy, a efekty można zobaczyć na zdjęciach.
Główną rolę w naszym skubankowym domku odgrywa teraz zabawa pt. co ja mam...? Polega to na tym, iż chowamy do woreczka, a mamy taki specjalny, który udało nam się wygrać na portalu qlturka.pl.... i jest on idealny do naszej zabawy, chowamy w nim różne rzeczy, resoraki, misiaki, mazaki, piłeczki, w różnym kształcie... no i zadaniem gracza jest losowanie i zgadywanie co udało mu się w worku złapać, bez zaglądania oczywiście.... najlepsza zabawa jest wtedy gdy dziecko nie ma pojęcia, co załadowaliśmy do woreczka...
Ok, to by było na tyle, resztę sami zobaczcie. Zostawiam cieplutkie pozdrowienia na ten tydzień i buziaki dla zaglądających!!