SZCZĘŚCIE MOJE ...

poniedziałek, 26 grudnia 2011

...na walizkach...

Święta, święta i po świętach....
Jestem cięższa o 2 kg, co najmniej, zmęczona ale to nie znaczy, że nie szczęśliwa. Czas spędzony z Rodziną to coś, czego nikt i nic nam nie odbierze - oby więcej takich chwil. Planowaliśmy wyjście do kina, na spacer... w przerwie między posiłkami... ale Kuba lekko podziębiony, to niestety nie ryzykowaliśmy. Przez te wolne dni udało mi się przeczytać książkę Szymona Hołowni "Ludzie na walizkach" i wiecie co, nabrałam dystansu do swojego życia, zaczęłam dostrzegać i doceniać rzeczy, które do tej pory były dla mnie gdzieś, poza marginesem, które nie miały znaczenia. Polecam Wszystkim, którzy myślą, że ich życie jest beznadziejne, że nie ma sensu i tym, którzy myślą, że mają nie lada problemy, troski, zmartwienia. Książka ta otwiera oczy na wiele spraw, pozwala nabrać dystansu do samego siebie, do otoczenia, człowiek zaczyna widzieć, wierzy, że tak naprawdę wygrał szczęśliwy los na loterii mając to, co ma.
Dziękuję ludziom-współautorom książki, którzy podarowali nam własne przeżycia, własne historie, na których możemy podbudować wiarę w siebie, wiarę w Boga, w drugiego człowieka.
Książka ta, pozwoliła mi też spojrzeć z nieco innego punktu widzenia, dostrzec i odpowiedzieć sobie na różne pytania związane ze śmiercią mojej mamy - sięgnęłam po nią w niemal idealnym momencie swojego życia.
Będzie to kolejny tytuł, który zasili szeregi mojej domowej biblioteczki,  będę do niej wracać, w chwilach zwątpienia, rezygnacji.

P o l e c a m !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

POZOSTAŁ ŚLAD PO...